Quantcast
Channel: Foki z Fukuoki » shinto
Viewing all articles
Browse latest Browse all 2

5 ulubionych miejsc w Japonii

0
0

Poniższy wpis powstał w ramach majowego projektu Klubu Polki na Obczyźnie.

***

Japonia jest krajem totalnie odmiennym kulturowo od tego, do czego przyzwyczaiła nas Europa. Będąc kimś „z zewnątrz” nie trudno oniemieć na widok wielu azjatyckich rzeczy i miejsc. Z czasem jednak człowiek się przyzwyczaja i zapomina, jak niezwykłe to wszystko było na początku. Dlatego bardzo się cieszę, że dzięki majowemu projektowi Klubu Polki na Obczyźnie mogłam przejść od nowa przez wiele miejsc i na nowo się nimi zachwycić. I mieć nie lada wyzwanie – no bo jak z tego wszystkiego wybrać tylko 5 ulubionych? Najpierw planowałam to jakoś pogrupować. Może wszystko z jednego miasta? Regionu? Może jakoś tematycznie? Nie do końca mi się to udało, a właściwie nie udało się wcale – każdy punkt na mojej liście to zupełnie inne miasto. Na liście znalazły się miejsca, które najmilej wspominam, najlepiej się w nich czułam i najchętniej bym do nich wróciła. Są tu punkty bardzo znane, ale też te bardziej lokalne, do których zagraniczni turyści nie często docierają. Tyle wstępu – zapraszam na moje japońskie TOP 5.

1. Świątynia Fushimi Inari w Kioto

Klasyk. Większość osób wybierających się do Kioto raczej nie ominie tego miejsca, mimo tego, że leży nieco na uboczu. I słusznie.

Świątynia Fushimi Inari słynie przede wszystkim z „drogi tysiąca torii”, którą znajdziemy na szlaku za głównym kompleksem świątynnym. Bramy Torii w kulcie shinto symbolizują przejście ze świata ziemskiego do świata bogów, więc stawia się je tam, gdzie podobno można spotkać bóstwa. „Droga tysiąca torii” to tak właściwie tylko mały fragment kilkukilometrowego szlaku, więc trudno powiedzieć, ile bram naprawdę znajduje się w całym przybytku. Szlak biegnie przez las na zboczu dość stromej góry, a wspinając się na szczyt, poza niezliczoną ilością bram torii mija się niewielkie kamienne kapliczki i figurki lisów. Uważane są one za wysłanników bóstwa Inari, któremu poświęcona jest ta świątynia. Na należy spodziewać się niczego spektakularnego na szczycie góry, ale po drodze można obserwować bardzo ładną panoramę Kioto. W przeciwieństwie do większości świątyń w Kioto, ta nie jest zamykana na noc, więc można spróbować przejść szlak również po zmroku, jak ja za pierwszym razem. Nie polecam jednak w pojedynkę.

2. Park w Narze

Nara słynie ze świątyni, w której znajduje się ogromny 15-metrowy posąg Buddy. Jest to największa figura z brązu na świecie. A świątynia ta leży w ogromnym parku, po którym beztrosko biegają… sarenki.

Park ma ponad 600 hektarów powierzchni. Bardzo przyjemnie jest tam pospacerować, szczególnie jesienią, kiedy liście zmieniają swój kolor. Można też spędzać czas aktywnie – ogromna przestrzeń zachęca do biegania czy grania w piłkę. Chętnie korzystały z tego między innymi rodziny z dziećmi, których w parku było dosyć dużo.  A można też, tak jak ja, poleżeć na trawniku i czekać na sarenki, które zwabione specjalnymi ryżowymi krakersami, co chwilę pojawiały się przy moim boku. W parku mieszkają setki saren i większość z nich jest przyjazna. Choć znajdziemy tam sporo ostrzeżeń przed tym, żeby za bardzo nie spoufalać się z tymi zwierzakami, to w porównaniu z żarłocznymi sarnami z Mijajimy, o których kiedyś pisałam, te były uosobieniem łagodności. W Narze spędziłam tylko kilka godzin, ale wizyta ta choć krótka, była bardzo relaksująca.

3. Świątynia Mitaki w Hiroshimie

Kolejna świątynia w środku lasu. W Mitaki jednak w odróżnieniu od większości miejsc w Kioto, prawie w ogóle nie było turystów. A także mieszkańców, czym właściwie byłam nieco zaniepokojona, kiedy szukałam tej świątyni na obrzeżach Hiroshimy, podążając pustą drogą pomiędzy cmentarzami.

Ostatecznie jednak nic strasznego się nie wydarzyło, a po wizycie w świątyni Mitaki z całą pewnością mogę przyznać, że to jedno z najbardziej klimatycznych miejsc w całej Japonii. Świątynia położona jest na zboczu góry porośniętej gęstym lasem. Ja byłam tam w lutym, więc las wyglądał dość mrocznie, ale podobno latem jest tam niesamowicie zielono. Przez całą drogę do świątyni towarzyszą nam buddyjskie figurki. Mniejsze, większe, ustawiane przez wieki bez większego ładu i składu. Niektóre są wyrzeźbione w skałach, inne chowają się za drzewami. Co chwilę słychać też chlupot wody, z trzech niewielkich wodospadów powolnie spływających po zboczach góry. Sama świątynia jest bardzo mała i nie ma w niej nic niezwykłego, ale jej otoczenie sprzyja medytacji. Za świątynią wiedzie dalszy szlak przez las na szczyt góry Mitaki, gdzie można podziwiać przyrodę, ale droga ta była zupełnie pusta, a przed wejściem wisiały ostrzeżenia przed dzikami, więc tę wycieczkę sobie odpuściłam.

4. Ulica Dotonbori w Osace

Cała Osaka to miasto, w którym bardzo dobrze się czułam. A jako jej reprezentatywną część wybrałam ulicę Dotonbori – miejsce, gdzie w mieście są najlepsze imprezy!

Dotonbori znajduje się w rozrywkowej dzielnicy – Nambie. Słynie między innymi z ogromnych, migających z daleka neonów. Przez niektórych jest ona nawet określana japońskim „Times Square”, ale znam też osoby sceptyczne, co do tego stwierdzenia. Nie wiem, czy to miejsce kiedyś zasypia, ale zawsze kiedy tam byłam, było głośno, tłoczno i kolorowo. Wejścia do restauracji czy klubów ozdobione są wielkimi mechanicznymi instalacjami na przykład krabów czy ośmiornic, zachęcających do spróbowania ich w środku. I zdecydowanie warto spróbować tam regionalnej kuchni – znanej najbardziej z okonomiyaków czy takoyaków. Dotonbori to oczywiście też nieskończone ilości barów i pubów, a także ulubionych przybytków Japończyków – domów karaoke. Do każdego z tych miejsc wypada zajrzeć – najlepiej w wymienionej kolejności.

5. Wyspa Nokonshima koło Fukuoki

Bardzo lokalne miejsce. Ogród botaniczny na wyspie, w którym trudno zdecydować, czy znaleźliśmy się w świecie rodem z „Tajemniczego ogrodu” czy „Alicji w krainie czarów”.

Główną atrakcją parku jest ogromne pole, na którym kwitną sezonowe kwiaty – wiosną rzepak, latem słoneczniki, a jesienią różowe kosmosy. Pomiędzy kwiatami wytyczone są ścieżki, co chętnie wykorzystują dzieci do zabawy w chowanego. Ogród mieści się na szczycie wyspy, skąd poza kwiatami możemy też obserwować morze i pobliskie wysepki. Oczywiście poza głównym polem z jednym rodzajem kwiatów w całym ogrodzie znajdziemy ogromną ilość innych kolorowych kwiatków, ciekawie poprzycinanych drzewek, a wiosną także kwitnące wiśnie. Ale poza oglądaniem roślin w tym parku po prostu chce się spędzać czas. Zachęcają do tego polany, na których przyjemnie piknikować, huśtawki, na których aż chce się pohuśtać, czy boiska, gdzie można pograć w piłkę. Znajdziemy tam też zwierzątka – kozy i króliki, które można karmić i głaskać. Moim ulubionym miejsce jest natomiast pole do gry w Noko Noko Ball – skrzyżowania krykieta i golfa. Pole ma 9 dołków, do których trzeba trafić, a ich otoczenie wygląda prześlicznie. No i zabawa jest przednia. Jak na razie byłam na Nokonshimie dwa razy – widziałam kosmosy i rzepak. I już nie mogę doczekać się sierpnia, kiedy pojadę oglądać słoneczniki.

Po sporządzeniu mojej listy ze zdziwieniem zauważyłam, że nie znalazło się na niej nic z Tokio. Może więc jednak faktycznie stolice bywają trochę przereklamowane?

***

Ten projekt jest dedykowany Stowarzyszeniu Piękne Anioły.

Jeżeli spodobał Ci się mój post, możesz wesprzeć Fundację dowolną kwotą. Więcej informacji na blogu Klubu Polki na Obczyźnie.

Viewing all articles
Browse latest Browse all 2

Latest Images

Trending Articles